Informacje o nowych artykułach oraz akcjach edukacyjnych prosto na Twojej skrzynce e-mail!

Kilka programistycznych gadżetów…

Dzisiaj mam temat trochę mało związany z inżynierią oprogramowania ale jak by nie patrzeć równie ważny. Mogło by się wydawać, że programowanie, a zwłaszcza ta dziedzina, którą ja osobiście się zajmuję czyli programowanie urządzeń mobilnych to tylko i wyłącznie software. Wiadomo, że na rynku mamy milion pięćset sto dziewięćset różnych modeli smatphone’ów i nasza aplikacja musi na wszystkich działać prawidłowo. Nie dajcie się jednak zwieźć, żaden z programistów pracujących w technologiach mobilnych nie siedzi w pokoju z tymi wszystkimi urządzeniami. Za odpowiednią opłatą możemy skorzystać z usług, które właśnie umożliwiają nam przetestowanie tworzonego oprogramowania, praktycznie na dowolnym fizycznym telefonie. Nie będzie jednak dzisiaj o testach – temat ten zostawiam na później – ale o kilku, a dokładnie, dwóch ciekawych akcesoriach, które mogą przydać się w naszej codziennej developerskiej pracy…

Jak już wspomniałem, obecnie zajmuje się programowaniem urządzeń mobilnych – jak to pięknie brzmi – czyli po prostu piszę aplikacje mobilne. Nie trudno więc się domyśleć, że moim podstawowym komputerem, którego również wykorzystuję do przygotowania tego tekstu, jest MacBook. Nie mam tutaj za bardzo wyjścia, chcąc tworzyć oprogramowanie działające pod systemem iOS muszę korzystać z systemu operacyjnego Apple. A jak wszyscy wiemy, komputery z logo nadgryzionego jabłka ostatnio zostały bardzo odchudzone, odchudzone z zewnętrznych portów. Mój MacBook Pro za którego zapłaciłem naprawdę sporo pieniędzy, posiada cztery porty USB-C oraz mini-jack. No i zrodził się problem, bo przecież mało które urządzenie peryferyjne zostało wyposażone w tego typu gniazdko. Dokładnie rzecz biorąc to żadne, które używam.

Parę minut spędzonych w Google i już widzę, że nie tylko ja mam taki kłopot, ba nawet sporo firm zdążyło go już rozwiązać. Hubów usb-c -> dowolne inne gniazdo w dowolnej liczbie, jest naprawdę sporo. Jedne są tańsze, drugie droższe, a trzeci to w ogóle ma zupełnie inną budowę niż dwa poprzednie. Nie zastanawiając się długo stwierdziłem, że spróbuję szczęścia z przejściówką podpinaną do dwóch portów USB-C i dość sztywno przyczepianą do obudowy komputera. Nie pamiętam nawet co to była za firma, bo po dwóch dniach spakowałem to i odesłałem z powrotem. Jak poszukacie w internetach to na pewno znajdziecie o jaki rodzaj hubów mi chodzi. Nie polecam tego rozwiązania z dwóch podstawowych powodów:

  1. Wszystkie akcesoria podłączane są „na sztywno” do komputera, jeden energiczny ruch i dwa portu USB-C mogą przestać działać. Naprawa jak wiadomo do tanich nie należy.
  2. Podłączenie lub odłączenie czegokolwiek skutkuje odłączeniem całego huba od komputera. Nie wiem jak by trzeba było to trzymać, żeby uniknąć takiej sytuacji. Jeśli więc korzystasz z kilku urządzeń peryferyjnych jednocześnie to rozwiązanie nie jest dla Ciebie.

Pierwsze koty za płoty – całe szczęście z małą stratą finansową i kolejny zakup. Tym razem zdecydowałem się na rozwiązanie podłączane po giętkim kablu. I tutaj muszę powiedzieć, że wszystko sprawdziło się idealnie. Hub działał zgodnie z moimi oczekiwaniami, a przede wszystkim odłączanie lub podłączanie kolejnego urządzenia nie skutkowało rozłączaniem innych. Byłbym w 100% zadowolony z tej inwestycji gdyby nie paczka jaka dotarła do mnie jakiś czas temu… Nadawcą była polska firma Green Cell znana głównie z produkcji baterii oraz zastępczych ładowarek. Tym oto sposobem na moje biurko, trafiło takie urządzenie:

No i powiem tak… po raz kolejny doszedłem do wniosku, że nie umiem robić zakupów sprzętowych. Jakość wykonania tej niewielkiej aluminiowej puszki przebijała w każdym aspekcie mój dotychczasowy adapter. Tutaj głównie moją uwagę zwrócił najbardziej narażony na uszkodzenia element czyli kabel. Green Cell naprawdę odrobił zadanie domowe i zaoferował bardzo dobrze wykonany kabel, zabezpieczony oplotem z dość solidną wtyczką USB-C:

Parametry dostępnych portów, też nie pozostawiają wiele do życzenia. Otrzymujemy tutaj 3x USB-A 3.0, Ethernet RJ45 1Gb/s i HDMI Full HD 60Hz lub 4K 30Hz (to wynika z ograniczeń portu USB-C, więc lepiej nie będzie). Muszę napisać, że jest to jeden z najlepszych hubów jakie do tej pory przewinęły się przez moje ręce, a było już ich trochę. Jeśli więc zastanawiasz się nad kupnem podobnego urządzenia to z czystym sumieniem mogę polecić ten produkt.

Nie pisałem nic o cenie bo jak pewnie wiecie można go znaleźć w wielu różnych sklepach, tak orientacyjnie na stronie swiatbaterii.pl – oficjalnym sklepie GC, został on wyceniony na kwotę niecałych 190 zł brutto.

Kolejnym akcesorium o którym chciałem napisać, to wieloportowa ładowarka, również zaprojektowana w Polsce i sygnowana logo Green Cell. Mam tutaj namyśli „power source” o łącznej nominalnej mocy 75 watów. Oznacza, to że jednym urządzeniem nie tylko naładujemy smartphone’y – wykorzystywane do debugowania kodu – ale również laptopa i w zasadzie, każde osobiste urządzenie elektroniczne. To zrobiło mi naprawdę spory porządek na biurku bo jednocześnie pozbyłem się czterech innych ładowarek.

W praktyce wygląda to tak, że do niewielkiej czarnej kostki (widocznej na powyższych zdjęciach) podpinacie 3 kable z końcówką USB-A oraz jeden kabel USB-C i tym sposobem możecie jednocześnie naładować cztery urządzenia. Ładowarka ta została wyposażona w porty takiej jak Power Delivery (USB-C) o maksymalnej mocy 60 watów (czyli praktycznie tyle ile oryginalny zasilacz do MacBooka Pro 13/15 cali), port QC (USB-A) obsługujący wszystkie najpopularniejsze technologie szybkiego ładowania – tutaj maksymalna moc to 18 wat oraz dwa porty Smart USB (USB-A). Te dwa ostatnie gniazda „inteligentnie” dobierają maksymalną moc z jaką dane urządzenie może zostać naładowane. Pokusiłem się nawet o przetestowanie prędkości ładowania na przykładzie mojego prywatnego telefonu iPhone X, a ich wyniki są następujące:

  • Port PD: 70% – 40 min., 100% – 1:40 h.
  • Port QC: 50% – 40 min., 70% – 1:00 h, 100% – 1:50 h.
  • Port Smart USB: 50% – 39 min., 70% – 59 min., 100% – 2:05 h.

Jak widać jest całkiem nieźle, a porty Smart USB nie ładują wcale gorzej od QC (test powtarzałem dwukrotnie i za każdym razem miałem te same wyniki). Czasu ładowania MacBooka Pro nie sprawdzałem ale raczej nie będzie on odbiegał od tego co oferuje oryginalny zasilacz. Przynajmniej na papierze mamy tutaj te same parametry.

Cena? Power Source 75W w oficjalnym sklepie GC, kupicie za niecałe 200 zł brutto. Oczywiście obowiązuje tutaj ta sama zasada co w przypadku poprzedniego urządzenia – da się znaleźć nieco atrakcyjniejsze oferty w sieci.

Podsumowując, jeśli rozglądasz się za zakupem opisywanych w niniejszym artykule produktów, to od siebie mogę zarekomendować produkty Green Cell. Co do ich jakości, wykonania i użyteczności nie mam żadnych zastrzeżeń. Mam nadzieję, że ten artykuł oszczędzi Ci trochę czasu i pieniędzy bo ja niestety zjadłem na tym zęby.

PS: Poniżej zamieszczam jeszcze linki do omawianych produktów – przekierowują one do sklepu swiatbaterii.pl (rozwiewając wątpliwości, za ich kliknięcie nie mam żadnej prowizji :-)):

Spodobało się?

Jeśli tak, to zarejestruj się do newslettera aby otrzymywać informacje nowych artykułach oraz akcjach edukacyjnych. Gwarantuję 100% satysfakcji i żadnego spamowania!

, , , , , , , , , , ,

Dodaj komentarz

Komentarze (5)

  • Aneta pisze:

    Posiadam taką wieloportową ładowarkę i był to dobry zakup. Zgadzam się, że sprawdza się świetnie, żadnych zarzutów, co do ładowania :) pozdrawiam

  • Wiktoria pisze:

    Taka ładowarka jest dobrym wyborem nie tylko dla fanów technologii. Trzeba jednak dokładnie przemyśleć wybór, ponieważ w praktyce wygląda to tak, że każda z tych ładowarek jest przeznaczona dla osób o ściśle określonych wymaganiach.

  • Mateusz pisze:

    Bardzo fajny przekaz, zgadzam się! A co powiecie o zasilacze awaryjne ups, czasami nawet warto takie miec do telefonu ???? To bardzo fajna sprawa i wysokiej jakości taki zasilacz warto miec zawsze przy sobie.

    • Łukasz Dudziński pisze:

      Hej Mateusz. Do telefonu to raczej nie potrzebujesz, tam jako UPS robi wbudowana bateria :) Identyczna sytuacja jest z laptopami. Takie urządzenie może się jednak przydać do komputerów stacjonarnych.

  • Kamil pisze:

    Najlepszy gadżet każdego frontendowca to zewnętrzny 34 calowy monitor 21:9 w rozdzielczości 4K podpięty pod hdmi do laptopa. Panowie i panie szkoda oczów, żeby pisać kod na 14 calowym monitorku w laptopie, no chyba że chcecie nosić okulary +-7 dioptrii.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Pin It on Pinterest